Piątek, 06:12 31-10-2014

Co się z nami dzieje po śmierci?

Czy śmierć jest końcem wszystkiego czy tylko uwolnieniem od cielesnego ciała i przejściem do stanu ducha? To pytanie nurtuje ludzi od zarania dziejów i wciąż pozostaje bez odpowiedzi. Mimo ogromnego postępu i wydawałoby się nieograniczonych możliwości poznania.

O śmierci wiemy już bardzo dużo. Nauki medyczne precyzyjnie opisują jej definicję. Przed laty uważano, że śmierć jest ustaniem wszelkich czynności oddechowych i krążenia. Postęp w zakresie monitorowania funkcji życiowych człowieka zweryfikował to stanowisko. Od kiedy możliwe stało się sztuczne podtrzymanie krążenia i oddechu zmieniono definicję śmierci.

Przyjęto, że by uznać kogoś za zmarłego musi nastąpić śmierć całego mózgu, którą można było stwierdzić za pomocą specjalistycznej aparatury. Jednak i to założenie okazało się niewystarczające, bo okazało się, że nie wszystkie komórki w mózgu obumierają jednocześnie. Obecnie przyjmuje się, że warunkiem koniecznym, by uznać kogoś za zmarłego jest śmierć pnia mózgu, która w konsekwencji doprowadzi do śmierci całego mózgu.

To pokazuje, że śmierć jest procesem i pewne jego etapy mogą mieć charakter odwracalny. Dowodem na to są stany śmierci klinicznej, które nie zawsze kończą się śmiercią biologiczną całego organizmu.  I właśnie przeżycia ludzi, którzy przeszli śmierć kliniczną dostarczają informacji o tym, jak człowiek doświadcza tego stanu, co się z nim dzieje.

Na całym świecie nie brakuje naukowców, którzy próbują to zjawisko opisać. Jednym z nich był dr Jeffrey Long, z zawodu lekarz-onkolog, który przeanalizował  1300 przypadków śmierci klinicznej i opisał je w książce.  Relacje pacjentów niezależnie od płci,  doświadczeń, uwarunkowań kulturowych i wieku (małe dzieci podobnie jak dorośli przedstawiali moment śmierci) zawsze były takie same.

Przedstawiały moment opuszczenia ciała przez niematerialną jaźń i doświadczenie dobroci, jasności, światła w tunelu, do którego pacjenci bez lęku zmierzali. Niektórzy pacjenci w tej wędrówce spotykali bliskich zmarłych lub inne byty duchowe, które informowały ich, że powinni zawrócić, bo jeszcze nie nastał ich czas. Doświadczenie śmierci klinicznej zwykle zmieniało dotychczasowe życie chorych. Stali się bardziej wrażliwi na potrzeby innych, mniej przywiązani do materialnej strony życia.   

Inni badacze ostatnie chwile życia próbowali rejestrować za pomocą aparatury medycznej. W ten sposób zarejestrowali urządzeniami śmierć kliniczną. Wnioski były zaskakujące. Jedni stwierdzali, że choć aparatura, do której podłączeni byli pacjenci nie rejestrowała wzmożonej aktywności w mózgu, chorzy doświadczali niesamowitych przeżyć. To dało początek różnym hipotezom. Dr Sam Parnia, szef zespołu naukowego z Southampton General Hospital, uważa, że umysł i materia cielesna mogą być czymś niezależnym w naszym mózgu. To wyjaśniałoby możliwość istnienia świadomości po śmierci.

Inni badacze doszli do zgoła odmiennych wniosków. Ogłosili, że w chwili śmierci aparatura rejestruje krótką, wzmożoną aktywność fal mózgowych. I w tym czasie pacjenci mają widzenia. Niektórzy je pamiętają. Wtedy ich relacje są podobne do już znanych doświadczeń tj. poczucie opuszczenia ciała, ujrzenie światła, przyjaznych bytów. Niektórzy zaś z pacjentów po przeżyciu śmierci klinicznej nic nie pamiętają z tego okresu.

TK